Rozdział Czwarty, Dziewczyna, którą znał. Tracey Garvis Graves. Wydawnictwo NieZwykłe.

4
Jonathan


CHICAGO
Sierpień 2001
Gdy idę do baru zobaczyć się z Nate'em, dzwoni mój telefon, a na ekranie wyświetla się nieznany numer. Przez cały dzień miałem spotkania i jedyne, co mnie teraz interesuje, to kufel zimnego piwa. Sierpień w Chicago bywa bezlitosny i czuję, jak koszula klei mi się do pleców. Kiedy słyszę dźwięk informujący, że ktoś dzwonił albo zostawił wiadomość głosową, uznaję, że równie dobrze mogę zająć się tym teraz, by móc później w spokoju cieszyć się piwkiem.
 Na dźwięk głosu Anniki staję jak wryty. Szansa na to, że zadzwoni wydawała mi się tak niewielka jak to, że jeszcze kiedyś spotkam się oko w oko z byłą żoną. Czyli właściwie bliska zeru. Ruszam, na powrót wtapiając się w rzekę przechodniów. W jednej ręce trzymam telefon, a drugą przyciskam do ucha, by lepiej słyszeć jej głos. Przewijam wiadomość do początku.
 Hej, zastanawiałam się, czy może miałbyś ochotę skoczyć razem na śniadanie w Bridgeport Coffee w sobotę albo niedzielę? Jaka godzina by ci pasowała? Okej, cześć.
 W jej głosie słyszę drżenie.
 Jest też kolejna wiadomość.
 Cześć, tu Annika. Zapomniałam się przedstawić w poprzedniej wiadomości.
 Wciąż słychać drżenie, tym razem podszyte lekkim zakłopotaniem.
 I jeszcze jedna.
 Przepraszam za te wszystkie wiadomości, ale właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że ty nie masz mojego numeru.
Wydaje się sfrustrowana, gdy zaczyna recytować cyfry, zupełnie zresztą niepotrzebnie, ponieważ jej numer wyświetla mi się teraz na liście połączeń.
Więc zadzwoń do mnie, jeśli będziesz miał ochotę wyskoczyć na kawę. Okej, na razie.
 Wyobrażam sobie, jak po wysłaniu ostatniej wiadomości opada wyczerpana na krzesło. Wiem, że te sprawy zawsze były dla niej trudne.
 To, że jednak zdobyła się na ten krok, daje mi do myślenia.
***
Skąpany w mdłym świetle bar pachnie dymem papierosowym i wodą kolońską. To miejsce przyciąga głównie świeżo osamotnionych mężczyzn, którzy przychodzą tu odpocząć przed powrotem do pustych mieszkań. Nie znoszę tego typu miejsc, ale Nate wciąż przechodzi fazę picia po tym, jak niedawno rozstał się z żoną, a ja aż zbyt dobrze pamiętam, jakie to uczucie. Gdy wchodzę do środka, widzę, jak siedzi za barem i zdziera etykietę z butelki piwa.
 – Hej – mówię, siadając obok niego. Rozluźniam krawat i gestem daję znać barmanowi, że dla mnie to samo.
 Nate wskazuje na okno z ustami przy szyjce butelki.
 – Widziałem cię. Lepiej wyłącz telefon, jeśli chcesz wypić to piwo w spokoju – mówi.
Nate i ja nie pracujemy dla tej samej firmy, ale nasi szefowie mają takie samo motto: Nie zabawa, lecz praca szczera, robią z firmy milionera.
 – Dostałem wiadomość głosową od byłej. Kilka dni temu wpadliśmy na siebie. Mówiła, że zadzwoni, ale nie sądziłem, że to zrobi.
 – Kiedy z nią byłeś?
 – Gdy po raz ostatni ją widziałem, miałem dwadzieścia dwa lata. – A gdybym wiedział, że nie zobaczę jej przez następne dziesięć lat, inaczej bym sobie z tym poradził.
 – Jak teraz wygląda?
 Barman podaje mi piwo. Pociągam solidny łyk.
 – Czas okazał się dla niej łaskawy – mówię, odstawiając butelkę na stół.
 – To było coś poważnego czy tylko przygodny romans?
 – Dla mnie coś poważnego. – Powtarzam sobie, że ona miała podobne podejście, ale są dni, kiedy zastanawiam się, czy nie okłamuję samego siebie.
 – Myślisz, że ona chce do ciebie wrócić?
 – Nie mam pojęcia. – To akurat jest prawdą. Nawet nie wiem, czy Annika wciąż jest singielką. Mężatką raczej nie, bo nie dostrzegłem na jej palcu obrączki, ale to nie znaczy, że nie jest z kimś w związku.
 – Wciąż ci na niej zależy?
 Co jakiś czas, szczególnie tuż po rozstaniu z Liz, kiedy leżałem sam w łóżku, nie mogąc spać, rozmyślałem o Annice.
 – To było tak dawno temu.
 – Znam typa, który nigdy nie doszedł do siebie po tym, jak w ósmej klasie dostał kosza od dziewczyny.
 – Chyba nie tylko on jeden tak ma. – Chociaż minęło dużo czasu, są dni, gdy mam wrażenie, że rozmawialiśmy zaledwie wczoraj. Ledwie przypominam sobie imiona dziewczyn, z którymi umawiałem się wcześniej, a później była tylko Liz. Pamiętam natomiast każdy detal z czasów, kiedy spotykałem się z Anniką.
 Prawdopodobnie dlatego, że jeszcze nikt nigdy nie kochał mnie tak bezwzględnie i bezwarunkowo jak ona.
 Podnoszę wzrok na Nate'a.
 – Czy zakochałeś się kiedyś w wyjątkowej dziewczynie? Takiej, która nie tylko różniła się od kobiet, z którymi dotychczas się umawiałeś, ale była też inna od reszty ludzi?
 Nate zamawia u barmana kolejne piwo.
 – Chodziła własnymi ścieżkami, co?
 – Zbaczała ze ścieżek i szła na przełaj przez miejsca, których nigdy nie widziałeś, o których nigdy byś nie pomyślał, że mogą ci się spodobać.
 Gdy Annika zaczynała mnie denerwować, co zdarzało się dość często, mówiłem sobie, że świat jest pełen dziewcząt o mniej wymagającym charakterze, ale dwadzieścia cztery godziny później pukałem już do jej drzwi. Brakowało mi widoku jej twarzy oraz uśmiechu. Tęskniłem za każdą cechą, która czyniła ją wyjątkową.
 – Musiała być seksowna, bo takie rzeczy raczej nie przechodzą, jeśli dziewczyna jest przeciętna.
 Kiedy samolot Johna Kennedy'ego Juniora rozbił się na Atlantyku – kilka miesięcy przed tym, jak Liz dała za wygraną i sama wróciła do Nowego Jorku – jego zdjęcie wraz z żoną i szwagierką nie znikało z ekranów telewizorów przez kilka następnych dni. Jako że nie interesowałem się wiadomościami ze świata polityki czy celebrytów, dopiero wtedy zauważyłem niezwykłe podobieństwo Anniki do Carolyn Bessette Kennedy. Miały tę samą sylwetkę, błękitne oczy i włosy tak jasne, że niemal białe. Uroda ich obu wyróżniała je spośród tłumu. Kiedy w Dominick's wpadłem na Annikę, jeszcze bardziej uderzyło mnie to podobieństwo. Miała krótsze włosy niż w czasach college'u, proste i lśniące, ale na ustach dostrzegłem znajomy kolor szminki. Gdy tylko mój mózg zarejestrował ten fakt, pewne konkretne wspomnienie roztopiło nieco lód w moim sercu.
 – Annika jest piękna.
 – Więc to, że jest stuknięta, nie ma znaczenia.
 – To nie jest to, o czym mówiłem. – Moje słowa brzmią bardziej szorstko, niż zamierzałem. Zapada kłopotliwe milczenie, gdy w ciszy pociągamy kolejne łyki piwa.
 Skłamałbym, gdybym nie przyznał się przynajmniej przed samym sobą, że wygląd Anniki miał wpływ na to, że mnie pociągała oraz na to, że niektóre rzeczy łatwiej mi było puścić w niepamięć.
 Gdy tamtego dnia w budynku związku studenckiego Eric wskazał mi właśnie ją, nie mogłem uwierzyć we własne szczęście, chociaż zastanawiałem się jednocześnie, dlaczego taka atrakcyjna panna siedzi tu zupełnie sama. O wiele łatwiej byłoby, gdybym ją odrzucił tak samo jak inni i następnym razem znalazł sobie nowego partnera do gry. Ale odnajdywałem tę dziewczynę raz za razem, ponieważ czułem się przytłoczony tarapatami, w jakie wpadłem w Northwestern. Byłem zgorzkniały od ciężaru, który od tego czasu przyszło mi dźwigać. Czułem się wówczas bardzo niepewnie, a przegrana z dziewczyną wcale mi w tym nie pomogła. Wzdrygnąłem się na to wspomnienie. Dopiero teraz, po dziesięciu latach zrozumiałem, ile czasu oraz energii zmarnowałem w nieistotnych zmaganiach, które okazały się zupełnie niepotrzebne. Annika jeszcze wtedy nie miała pojęcia, że jest właśnie tym, kogo potrzebowałem, by znów uwierzyć w siebie. Ja zaś w porę zorientowałem się, że reprezentuje sobą coś więcej niż tylko ładną buzię.
 – Zamierzasz się z nią spotkać? – pyta Nate.
 Za każdym razem, gdy myślę o Annice, mój umysł powraca do tego, jak wszystko zakończyła i do powtarzającego się pytania bez odpowiedzi. To było dla mnie niczym kamień w bucie – niewygodne, ale do zniesienia.
 Ale mimo wszystko wciąż nie zniknęło.
 Biorę kolejny łyk piwa, wzruszając ramionami.
 – Jeszcze nie wiem.
***
Gdy wracam do domu, nalewam sobie whiskey i staję przed oknem panoramicznym, by obserwować zachodzące za horyzontem słońce. Po wypiciu szklanki alkoholu jeszcze raz odsłuchuję wiadomości od Anniki. Jestem pijany i brakuje mi jej głosu. To, że jeszcze do niej nie oddzwoniłem, wydaje mi się dziecinne oraz małostkowe, a może po prostu żal mi samego siebie, bo jedyne dwie kobiety, które w życiu kochałem, zdecydowały się mnie porzucić. Gdy Liz wystąpiła o rozwód, to uczucie już obumarło, ale z Anniką sprawa wyglądała zupełnie inaczej.
 Sięgam po telefon i oddzwaniam. Włącza się poczta głosowa. Nagrywam się.
 – Hej, tu Jonathan. Możemy spotkać się na kawę w niedzielę o dziesiątej. Co ty na to? Do zobaczenia.
 Może Annika dzwoniła, ponieważ jest gotowa raz na zawsze usunąć ten kamień z mojego buta? Poza tym chcę wiedzieć – pomimo tego, co czuję odnośnie sposobu, w jaki zakończył się nasz związek – czy wszystko u niej w porządku. Z tego co widziałem, wydaje się nieźle trzymać, przynajmniej z zewnątrz. Muszę jednak wiedzieć, czy wciąż dźwiga w środku ten ciężar.
 Poza tym nigdy nie powiedziałem jej „nie”.
 Nie potrafiłem.


To już ostatni promocyjny rozdział. Jeśli spodobał Wam się fragment powieści, zachęcam do zakupy w przedsprzedaży https://www.idz.do/Az4x0y

Przyjemnej lektury :) 

Cya, 
Samanta Louis. 

1 Komentarze

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)