"Upiory spacerują nad wartą" Ryszard Ćwirlej. Wydawnictwo Muza. PRL-sowski kryminał.

Upiory spacerują nad wartą, Ryszard Ćwirlej



Lato 1985 roku. Na brzegu przepływającej przez Poznań Warty dwaj wędkarze dokonują makabrycznego odkrycia. Wydobywają z wody zwłoki młodej kobiety. Ktoś obciął jej głowę. Kilka godzin później pracownik barki piaskarskiej wyławia z wody foliową reklamówkę. Z przerażeniem odkrywa, że wewnątrz jest głowa kobiety. Szybko okazuje się, że milicja staje przed podwójnym wyzwaniem, bo znaleziona głowa nie pasuje do wyłowionego z rzeki ciała.

Poznańscy milicjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego KW MO – porucznik Mirosław Brodziak i chorąży Teofil Olkiewicz wraz z kierującym ekipą śledczą kapitanem Fredem Marcinkowskim ruszają tropem „łowcy głów”. W śledztwie pomaga im młody i ambitny milicjant Mariusz Blaszkowski, który w tej sprawie wykaże się nadzwyczajnym instynktem.

Na mieszkańców Poznania pada strach. Czyżby w socjalistycznym kraju równości i sprawiedliwości społecznej pojawił się seryjny morderca? Czy funkcjonariuszom Milicji Obywatelskiej uda się go ująć, zanim obetnie kolejne głowy? 

Ryszard Ćwirlej tym razem akcję osadził w 1985 roku. W swojej barwnej opowieści o Polsce w czasach PRL-u jak zawsze w świetny sposób uchwycił gęstą atmosferę tamtych dni, tło społeczno-polityczne, specyfikę pracy milicji. Kolejki przed sklepami, bary mleczne dla klasy pracującej i nocne lokale z dancingiem dla socjalistycznej elity. To świat ludzi pracy, działaczy partyjnych, milicjantów, esbeków, cinkciarzy i przestępców. Tu wódka leje się strumieniami, a wszystko, co tylko da się załatwić, załatwia się za posiadane nielegalnie dolary. W książce „Upiory spacerują nad Wartą” nie brakuje charakterystycznego dla autora czarnego humoru i ironii nasuwających skojarzenia z filmami Stanisława Barei. Bo Ryszard Ćwirlej to jego godny literacki następca. W pisaniu o kryminalnej Polsce Ludowej i czasach słusznie minionych nie ma sobie równych.


Recenzja "Upiory spacerują nad wartą" 


Zacznę od tego, iż prawdą jest, że Autor w pisaniu o kryminalnej Polsce ludowej nie ma sobie równych. Trzeba oddać mu to, że idealnie odwzorował komunę panującą w Polsce w swojej książce "Upiory spacerują nad wartą". 

Serce rosło mi, gdy czytałam o tym, co opowiadała mi babcia. Wspomnienia spędzonego z nią czasu na opowiadaniach spowodowały przyjemne ciepło w trzewiach. Jestem strasznie sentymentalna, do dzisiaj ubolewam nad faktem zmian, jakie zaszły na przestrzeni lat. Czytając "Upiory spacerują nad wartą" porozmawiałam trochę z mamą na temat komuny. Miło było zobaczyć uśmiech na jej twarzy, usłyszeć śmiech, mimo iż wtedy, gdy panował PRL nie było jej do śmiechu, ale są to bynajmniej miłe wspomnienia. I jestem pewna, że podczas lektury" Upiory spacerują nad wartą" starszy czytelnik, żyjący w czasach socjalistycznej Polski, uśmiechnie się, powracając w myślach do swojej młodości. To największy plus tej powieści – powrót do wspomnień, przypomnienie sobie, jak żyło się kiedyś, a jak żyjemy dziś. Gdybym mogła, oddałabym wiele, by móc przeżyć chociaż jeden dzień w czasach, gdzie nie było jeszcze komórek, siedziało się na dworze od rana do wieczora i pomimo problemów, było się bardziej szczęśliwym niż dziś. 

Jezi chodzi o całokształt powieści, mnie męczył słowotok autora. Ryszard Ćwirlej w mojej ocenie skupił się bardziej na ukazaniu Polski w czasach komuny, funkcjonowaniu milicji i bytu obywatelów niż na tym, co najbardziej mnie intersowoło – śledztwie. Akcja z kopyta ruszyła dopiero pod koniec książki i niestety rozwikłanie zagadki nie wbiło mnie w fotel. Wielowątkowość, rozwodzenie się nad życiem innych bohaterów niż pierwszoplanowi niezbyt mnie interesowało. Od kryminałów chcę konkretów, nie lubię, gdy autor rozpisuje się nad mało interesującymi faktami. Ten gatunek musi trzymać w napięciu, dostarczać emocji, a nie nudzić. Dlatego wcześniej wspomniałam, że duży plus za osadzenie fabuły w czasach, gdy wszystko było na kartki, zamiast policji była milicja, a alkohol lał się strumieniami, i niemal każdy Polak był alkoholikiem. Gdyby pominąć zbędne opisy, nadać werwy całości, byłby z tego naprawdę świetny kryminał PRL. 

Oczywiście moja opinia nie oznacza, że powieść jest fatalna, broń Boże! Nie wpasowała się po prostu w mój gust czytelniczy, albo inaczej, nie otrzymałam tego, czego się spodziewałam ;) 

Jeżeli jesteście zainteresowani książką, zachęcam do przeczytania, bo coś co nie przypadło mi do gustu, nie oznacza, że Tobie się nie spodoba. 



Za egzemplarz do recenzji, dziękuję wydawnictwu Muza. 

1 Komentarze

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)