"Chłopiec, który kochał sarny" Samuel Bjørk. Wydawnictwo Sonia Draga.

Kierowca docisnął pedał hamulca z całych sił, żołądek podszedł mu do gardła, knykcie zaciśniętych na kierownicy dłoni pobielały i całe życie przebiegło mu przed oczyma. W końcu auto stanęło. [...] Na środku szosy, tuż przed nim, stały mały chłopiec. Bez ruchu. Z posiniałymi wargami. I sarnim porożem na głowie.


Chłopiec, który kochał sarny.


Trzecia część serii o Holgerze Munchu i Mii Krüger.
Zima 1999. Starszy mężczyzna wraca do domu po Świętach Bożego Narodzenia spędzonych z rodziną. Jest ciemna zimna noc, a na wąskiej drodze nie ma żywej duszy. Nagle światła samochodu wyłapują w oddali jakiś ruch. Kierowca hamuje w ostatniej chwili. Przed nim stoi zszokowany chłopiec, zmarznięty niemal na śmierć. Na głowie ma… poroże jelenia.
Kwiecień 2013. Zamordowana zostaje 21-letnia balerina; jej martwe ciało unosi się w górskim jeziorze. W pobliskim lesie policjanci znajdują aparat ustawiony na statywie i wycelowany dokładnie w miejsce zbrodni. Na obiektywie ktoś wydrapał liczbę 4. Sprawą zajmuje się przywrócony do służby Holger Munch, znany z poprzednich części serii. Do zespołu dołącza Mia Krüger.


Recenzja "Chłopiec, który kochał sarny"

Uwielbiam thrillery i kryminały, ale dobre, napisane z pasją i dreszczem emocji. "Chłopiec, który kochał sarny" to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, jak najbardziej udane. Do tego stopnia, że z przyjemnością przeczytam poprzednie części z serii. 
Samuel Bjørk w trzeciej części reaktywuje zespół Holgera Muncha, wprowadza delikatnie czytelnika w losy bohaterów, przypominając, co działo się z nimi przy poprzednich sprawach, jednocześnie wspomina, co to były za prowadzone przez nich sprawy. Jeśli ktoś nie czytał wcześniejszych tomów, to po wzmiankach w tej, trzeciej części, będzie miał apetyt na więcej pióra Bjørka. 

Autor poprowadził powieść w trzeciej narracji, z rożnych perspektyw, dzięki czemu czytelnik ma dokładny obraz na wydarzenia zarówno widziane oczami policjantów, ofiar, jak i tych, którzy znaleźli ciała, bo oczywiście na kartach powieści przewinie się trochę trupów. 

Styl Bjørka jest przyjemny w odbiorze, książkę czyta się lekko, pochłania się ją z bijącym sercem, a pod koniec akcja prze do przodu, i nadchodzi zaskoczenie. Bardzo podobało mi się, że autor nie zapychał stron nieistotnymi faktami odnoście na temat bohaterów, czy opisów miejsc i rożnych czynności, co potrafi być bardzo frustrujące. Skupił się na konkretach, krąży wokół sedna sprawy, wodzi za nos, że nie sposób się domyślić, kto stoi za morderstwami i jakie one miały cel. Zakończenie z pewnością Was zaskoczy. 

"Chłopiec, który kochał sarny" to ciekawa książka, która umili Wam mroźne dni i dostarczy nieco dreszczu grozy. Mnie książka się podobała, to kryminał z średniej półki, dla każdego, który jak najbardziej polecam. 


Za egzemplarz do recenzji, dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.




2 Komentarze

  1. Myślę ,że książka mogłaby mi się spodobać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ale to chyba nie moje klimaty trochę ;D
    Pozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)