Hold you close, Melanie Harlow & Corinne Michaels. Wydawnictwo NieZwykłe.





London Parish będąc nastolatką przeżyła najpiękniejszy, acz najgorszy dzień w życiu. Chłopak, któremu oddała serce i cnotę w jednej chwili wyznał jej miłość, by później roztrzaskać jej serce na milion kawałków. Ian miał – według swoich przekonań – solidny argument, żeby zranić London. Po dwudziestu latach szczerze się nienawidzą, ciągle sobie dogryzają i drą ze sobą koty. Lecz los postanawia wywrócić ich życie do góry nogami, zabierając jedną z najważniejszych osób w ich życiu. Na domiar tego, Ian dostaje pod opiekę trójkę dzieci. Musi zacisnąć zęby i przyznać się, że potrzebuje pomocy London. Oboje będą zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie i znosić siebie wzajemnie, by zająć się zrozpaczonym dzieci, które w dalszym ciągu potrzebują opieki. Gdy London i Ian są zbyt blisko siebie między nimi iskrzy, pożądanie krąży po ciele, ale strach przejmuje kontrolę. Czy Ian poraz kolejny pozwoli odejść London zapewniając ją, że przecież wcale jej nie kocha?


A jednak Landon złamała moje pieprzone serce. A właściwie sam je sobie przez nią złamałem. Byłem w niej zakochany na zabój. Czekałem po prostu na idealny moment, aby jej dotknąć, pocałować ją, pokochać. Udało mi się, a zaraz po tym musiałem od niej odejść. Lecz nikt tego nie dostrzega


Hold you close to książka z tych, które opowiadają o miłości i jej sile, mimo upływu lat. Pierwszą rzeczą, która mnie w tej książce zaskoczyła, jest wykorzystany motyw z filmu “Oh, życie”. Początkowo totalnie mnie to odrzuciło, bo wiedziałam, że nie muszę czytać książki, by wiedzieć, jak historia głównych bohaterów się zakończy. Jednak czytałam dalej, pominęłam fakt, że oglądałam film w roli głównej z Joshem Duhamel i dałam powieści szansę. 

W Hold you close podobały mi się potyczki słowne między bohaterami, humor błąkający się między akapitami i kreacja bohaterów, nawet dzieci. Na plus zasługuje także to, że nie ma zbędnych opisów zapychających strony. Fabuła skupia się dokładnie na relacji między London, Ianem i dziećmi Sabriny.




Jeśli chodzi o emocje zawarte w książce, są momenty, które Was wzruszą, ale raczej nie powinien lać się potok łez, no może na samym początku podczas odczytywania Testamentu policzki zrobią się mokre. Poza tym brakowało mi scen poświęconych żałobie. Autorki dość szybko przeszły z tym tematem do porządku dziennego, pozostawiając wrażenie, jakby nic tragicznego się nie wydarzyło. Cała książka kręci się wokół wspomnianej piątki, a gdzie dziadkowie? Dziadkowie, którzy to zazwyczaj uparcie walczą o możliwość widywania wnuków? I nie sprzeciwiają się słowem, że opieka nad trójką dzieci przekazana zostaje nieodpowiedzialnemu facetowi i rodzice ojca tych dzieci nie mają żadnego ale? Wybaczcie, nie kupuję tego.
Ogólnie całość została mniej więcej przedstawiona jak sielanka, co oczywiście w życiu wygląda zupełnie inaczej. Niemniej jednak rozumiem, że zamysł powieść jest taki jak została ona napisana, ale to odbiera jej realizm. 

W mojej ocenie Hold you close jest powieścią lekką, przyjemną i mimo tego, co wypisałam wyżej wartą przeczytania, ponieważ humor w niej zawarty poprawia nastrój i uśmiech ciśnie się na usta. To przyjemna lektura, która z pewnością umili Wam czas. 


Za możliwość przeczytania książki, dziękuję




Samanta Louis, pisarka powieści z gatunku romans/erotyk oraz Young Adult. 

3 Komentarze

  1. Jeszcze się zastanowię nad lekturą tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba okładka, opis fabuły też mnie zainteresował.
    Chciałabym ją przeczytać :)
    Pozdrawiam, Pola.
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa recenzja. Powieść na smutne dni.

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)