Zaginione Laleczki, Ker DuKey & K. Webster – recenzja 



Chcę, by ktoś mnie zrozumiał – i pokochał – pomimo chaosu, który mnie otacza. Nikt jednak nie może poznać kogoś naprawdę,   o ile nie spojrzy na świat jego oczami. O ile nie pochłonie go ten sam mrok. O ile nie popełni tych samych czynów. Aby nie być samotnym w swoich koszmarach, musisz pokazać je drugiej osobie. Inaczej zostaniesz sam. Z pustką w duszy”.
– Benjamin (Benny)


Zaginione Laleczki, Ker DuKey & K. Webster, recenzja, booklover



Drogi czytelniku! 
Jeśli nie czytałeś pierwszej części "Skradzione Laleczki", nie czytaj tej recenzji, ponieważ będzie ona dla Ciebie spoilerem.


Laleczka Benny’ego była chora, chora, chora,
tak jak i on do przemocy skora, skora, skora.
Razem więc ofiary swe śledzili, mordowali,
stworzyli mordercze duo; wszyscy się ich bali.
Lecz Benny za drugą lalką tęsknić nie mógł przestać.
Chciał ją odnaleźć i kochać; w swoje łapy dostać.
Z jedną laleczką nie chciał być już sam na sam,
więc dla niegrzecznej lalki stworzył swój szatański plan.


Pierwsza część tej brutalnej książki kończy się porwaniem dorosłej już Jade Phillips, pani detektyw, która poprzysięgła sobie, że wróci po swoją siostrę i zabije ich oprawce. Mimo że nie przewidziała takiego obrotu spraw powrót do szaleńczego Benny’ego nie jest w stanie jej złamać. Nie jest już tą samą kruchą dziewczynką, którą była przed dwunastoma laty, tylko silną, twardą i zdeterminowaną policjantką, która dzięki miłości do swojego partnera i zarazem kochanka, trawi wstyd, ból i rozpacz. Szczególnie gdy okazuje się, że Benjamin z jej małej siostrzyczki Macy, zrobił potwora na swoje podobieństwo. Macy bardzo się stara, by zastąpić Benny’emu jego niegrzeczną laleczkę, ale Macy jest tylko zepsutą laleczką, a Benjamin chce wyłącznie Jade, która jest JEGO niegrzeczną laleczką i nie cofnie się absolutnie przed niczym, by zdobyć to, czego pragnie. 


„– Kocham cię, Benny. Kocham ciebie i twoją siostrę. Ona też była idealną laleczką, ale tata ją zniszczył. – Z jej ust wyrywa się zdławiony płacz.  
– Ale jak to? – Marszczę brwi. Niczego nie rozumiem. Jestem zaspany i nieco oszołomiony. 
– Bethany była jak jedna z laleczek mamusi. Była piękna. I nie wolno było jej zniszczyć.”


I nie działał sam, pomagał mu ktoś, kto był bliżej niż wszyscy mogliby się tego spodziewać. Jade nie walczy już o to, by wydostać się z tego przeklętego domu, który formalnie nie istnieje, poprzeczka ustawiona jest na najwyższym poziomie i mimo że wydaje się, iż Benny nie ma żadnych szans, do akcji wkracza ona, zniszczona laleczka.


Macy widzi, gdzie zerka jej lalka. Posyła mi mordercze spojrzenie, po czym siada mu na kolanach. Gdy podciąga sukienkę, zamieram z przerażenia. Nie ma pod nią bielizny. Bo głośno warczy, gdy Macy wsuwa w siebie jego penisa.”


W tej części na włosku wisi nie tylko życie Jade, ale kogoś jeszcze bowiem w grę zostały wciągnięte kolejne niewinne osoby, zasady się zmieniają, a koniec tej brutalnej i ostro popieprzonej książki przyprawia o zawał serca.

Bez wątpienia po ukończeniu pierwszej części „Skradzione Laleczki” wiedziałam, że „Zaginione Laleczki” będą równie mocną emocjonalną bombą, nieprzewidywalne i ostro pojebane. Oczywiście miałam rację.

Druga część rozpoczyna się od perspektywy Benny’ego. Tak, właśnie od niego. Było to dla mnie lekkim szokiem, ale chłonęłam zdanie po zdaniu, uważnie, niekiedy kilka razy czytając, by zrozumieć poczynania tego cholernie chorego człowieka. I muszę przyznać, że moja psychika została nieźle pokiereszowana, pojawiły się nawet pojedyncze łzy współczucia i odrazy.


„– Przepraszam! Przepraszam! Błagam, nie krzywdź go! Przywoływanie odległych wspomnień nie jest proste. Ale robię to, dla niej. Dla swojej lalki. Jeśli zrozumie, dlaczego jestem taki, jaki jestem, zrozumie też moje potrzeby i zostanie tu ze mną na zawsze.”


To przez co musi przejść Jade w „Zaginionych Laleczkach” jest brutalniejsze od czynów, jakie poznaliśmy w „Skradzionych Laleczkach”. Trzeba mieć naprawdę mocne nerwy i zdrowe serce, by przejść przez tę książkę.

Zaginione Laleczki” czytałam z zapartym tchem od pierwszego zdania. Rwałam włosy z głowy, niedowierzałam temu, co się dzieje, klęłam, przeżywałam każdą z perspektyw, jaką zafundowały autorki, bo tutaj poznajemy także perspektywę Dillona, który się nie poddaje i zrobi naprawdę wszystko, by odnaleźć Jade.

„– Co tam się, kurwa, wydarzyło? – pytają niemal jednocześnie Marcus i Stanton.  
Przeczesuje palcami włosy i kręcę głową. 

– Skurwiel przyszedł do mojego domu. Ma jaja z pierdolonej stali, to mu trzeba przyznać, ale spierdolił sprawę. Myślał, że mnie zgubił, ale ja jechałem za nim aż do tej jego piekielnej kryjówki.  

– Co?! – Policjanci zaciskają zęby. Wszystkie spojrzenia wbite są teraz we mnie.  

– Wiem, gdzie mieszka. Wiem, gdzie ją przetrzymywał. Jesteście gotowi?” 

Moje serce łomotało szaleńczo w piersi, bo akcja cały czas była pełna napięcia i doprowadzała mnie do obłędu. W każdej możliwej sytuacji bałam się, że za chwilę zza rogu wychyli się Benny i stanie się coś strasznego. On stał się moim obłędem, takim jakim był dla głównej bohaterki. Czułam dosłownie wszystko swoją duszą i umysłem. Czytałam pierwsze 200 stron do nocy, a potem... Potem śniłam o tym, o czym przeczytałam. W swoich snach byłam Jade, Dillonem i psychopatycznym Benny’m. A gdy zbudziłam się wczesnym rankiem, od razu z adrenaliną buzującą w moich żyłach powróciłam na karty powieści i pobiegłam do końca, do zakończenia, którego w jakiś sposób się spodziewałam, a które rozbił mnie najmniejsze możliwe części.


– Co ty wyprawiasz?! – Nie możemy jej tu zostawić! – Kotku – upomina poważnym tonem. Po jego twarzy spływa krew i ślina. – Ona jest pierdolnięta.  Ignoruję go i stawiam siostrę na nogi. Gdy ją popycham, by szła przede mną, wydaje się dziwnie spokojna. – Ona idzie z nami – oświadczam surowo, patrząc na niego spod uniesionych brwi. Spodziewam się protestów, ale Bo jest na tyle rozsądny, że kręci tylko głową i mruczy pod nosem: – Niech ci, kurwa, będzie.”


Wiele razy podczas czytania krzyczałam; – Ale jak? Przecież powinniście zrobić inaczej! To niemożliwe, to nie może się dziać!

Ale się działo, przyprawiało o dreszcze, lodowaty pot i cały czas, z tych skrajnych emocji było mi potwornie zimno. Ciarki na skórze pojawiały się niemal przez cały czas, a teraz kiedy nadal żyją we mnie te wszystkie wydarzenia z powieści, trzęsie mną z emocji. W kilka godzin przeczytałam całą książkę i mam niedosyt, a dlaczego przekonacie się sami, czytajac tę pozycję.


W „Zaginionych Laleczkach” przenikniecie do umysłu Benjamina, poznacie źródło jego zdeprawowania, dowiecie się, jak łatwo zniszczyć ludzką psychikę i stać się opętanym oprawcą. Odkryjecie mroczne dzieciństwo Benjamina i dowiecie się, co stało się z jego siostrą Bethany. A najgorszej z tego wszystkie jest to, że historia Jade dzieje się naprawdę, w zakamarkach mrocznego świata, możliwe, że gdzieś tuż obok nas, na drugim kontynencie, w sąsiadującym mieście lub kraju. Taki rzeczy i tacy ludzie istnieją naprawdę. Małe Laleczki wpadają w ręce swoich chorych do szpiku kości oprawców i sądzę, że 99% z nich, nie ma tyle szczęścia, co główna bohaterka Jade. Jednak ta powieść pokazuje, jak wielką i silną moc ma miłość, bo gdyby nie ona Jade nie byłaby w stanie przejść ponownie przez piekło, będąc przy tym twardą i starając się być silną.


Benny nadal nie odrywa ode mnie wzroku. W jego zwykle pełnych nienawiści oczach teraz odbija się czysta miłość. To pojebana miłość, ale jednak miłość.”


Adrenalina... To ona będzie głównym bohaterem w Waszych ciałach, kiedy wejdziecie w mocno popieprzony, zepsuty świat Benny’ego i jego lalek. 

Zaginione Laleczki” to pozycja, po której nie będziecie w stanie szybko się podnieść, jeżeli przeżywacie i wsiąkacie z tą samą siłą w losy bohaterów, co ja. Tego nie da się zapomnieć, nie da się przeżyć, bez wątpienia nigdy nie wyszłabym cało z horroru, jaki doświadczyła Jade. Oczywiście polecam i jednocześnie zaczynam kochać gatunek tej powieści.

A autorką gratuluję napisania tak świetnej książki, to prawdziwy majstersztyk i całym sercem pragnę, napisać kiedyś tak dobrą powieść. Czekam również na ekranizacje książki i mam nadzieję, że się jej doczekam! 



„– Lalka śpiewa. – MJ piszczy swoim słodkim głosikiem. – Lalka śpiewa! – powtarza, po czym ściska brzuch zabawki.
 Nagle samochód wypełnia muzyka, a lalka zaczyna śpiewać swoją piosenkę.
Lalka panny Polly była chora, chora, chora.”



Zaginione Laleczki, Ker DuKey & K. Webster, recenzja, booklover


Moja ocena: 10/10 🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸🌸


Za możliwość przedpremierowego przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu NieZwykłe.





Premiera „Zaginione Laleczki” już 18 lipca 2018r.


Samanta Louis