"Romans po brytyjsku" Vi Keeland i Penelope Ward. Editio red.

Cień jej nieżyjącego męża zawsze będzie się nad nami unosił. Nie powinienem w ogóle wzbudzać w niej potrzeby porównywania nas. Ale miłość rodzi niepewność i sprawia, że ludzie stają się słabi i żałośni.



"Romans po brytyjsku" Vi Keeland i Penelope Ward 


Bridget poznała Simona podczas wizyty w gabinecie lekarskim. Zrządzeniem losu, przystojny lekarz był na chwilowym zastępstwie za kolegę, więc to jemu przypadła przyjemność wyciągnięcia haczyka wędkarskiego z tyłka Bridget. Mimo że byli dla siebie całkowicie obcymi ludźmi, oboje poczuli pożądanie, gdy Simone położył dłoń na pośladku Bridget. Kiedy haczyk został wyjęty, rana opatrzona, pacjentka opuściła gabinet, nie przypuszczając, że jeszcze spotka seksownego Pana doktora.

Dwa lata po śmierci męża, Bridget postanawia wynająć pokój, jej finanse są kruche, więc potrzebuje dodatkowego źródła dochodu. Calliope, przyjaciółka Bridget znajduje jej lokatora, a ścisłej mówiąc, poleca swojego przyjaciela, który okazuje się… doktor Hogue, czyli Simone.

Poprzednie książki tego duetu, które czytałam, zawierają w sobie dużo humoru, pożądania, seksu i namiętności oraz rozstań, a także drani, którzy później stają się ideałem faceta.

"Romans po brytyjsku" jest z pewnością nieco inny. W mojej ocenie to najlepsza powieść, jaka wyszła spod pióra autorek. Być może dlatego, że jestem już nieco wiekowa, w dodatku jestem mamą, ale ta książka najbardziej trafiła w mój gust, poruszyła wiele strun w sercu, wycisnęła łzy i wgniotła w fotel. Dosłownie. Gdy dowiedziałam się pewnej rzeczy, rozdziawiłam buzię, a potem trzy razy przeczytałam fragment, bo… Mnie zatkało. Absolutnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, co cholernie mi się podobało.

Jak to autorki mają w swoim życiu, tutaj nie zabrakło humoru. Pojawiają się śmieszne wymiany zdań oraz sceny, przy których uśmiech ciśnie się na usta.

"Romans po brytyjsku" to opowieść, zawierająca w sobie wiele rozterek, dojrzałości, smutku, bólu, humoru, emocji i uczuć, które zmieniają priorytety bohaterów. Dla mnie była to bardzo przyjemna podróż i świetnie spędzony czas w towarzystwie bohaterów. Kreacja postaci jest tak przyjemna, że przez książkę się zwyczajnie płynie. Strasznie denerwował mnie fakt, że nie mogłam zanurzyć się w niej na kilka godzin, tylko ciągle coś mnie od niej odciągało.

Vi Keeland i Penelope Ward stworzyły dojrzałą historię. Napisały o życiu samotnej matki, o tym jak przekłada ona swoje pragnienia nad wychowaniem syna i czuje się samotna. Sądzę, że niejedna kobieta odnajdzie w tej powieści cząstkę siebie i spotka kolejnego idealnego faceta, który dzięki miłości zmienił swoje podejście do życia. Mimo iż w realnym życiu ciężko jest spotkać taki ideał, miło jest napotkać go na kartach książki.


Za możliwość przeczytania książki  dziękuję wydawnictwu 




Samanta Louis, autorka książki "Łamiąc zasady" 

2 Komentarze

  1. Jestem bardzo ciekawa tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwszym akapicie myślałam, że mnie nie zainteresuje ta książka, ale jednak zapisałam tytuł. :D

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)