Nigdy nie pozwolę ci odejść, Katy Regnery. O powieści pełnej miłości, bólu i walki o lepsze życie.

Nawet gdy byliśmy z daleka od siebie, wciąż byliśmy razem. Nawet gdy myślałem, że zginęłaś, wciąż żyłaś w moim sercu... Jestem cały, sprawiasz, że jestem cały.




"Nigdy nie pozwolę ci odejść" autorstwa Katy Regnery opowiada o losach Griseldy i Holdena, którzy nigdy nie mieli łatwego życia, szczególnie gdy trafili do systemu, a z niego do rodzin zastępczych. Na domiar złego podczas wycieczki nad rzekę Shanendoah, zostali porwani i byli przetrzymywani przez trzy lata, mieszkali w obskurnej piwnicy, gdzie narodziła się między nimi silna więź i silna miłość. Pewnego dnia postanowili uciec z rąk oprawcy, ale ich plany nie poszły po ich myśli. Zdołała uciec tylko Griselda, Holdenowi, niestety się nie udało.

Griselda wstała z łóżka, a następnie ubrała się, stojąc tyłem do niego. Gdy się odwróciła, przyglądała mu się przez kilka chwil, a Holden słyszał jej słowa w swojej głowie: Nie oglądaj się za siebie, choćbym nie wiem co. Ja skaczę, ty skaczesz. Kamień po kamieniu. Ja skaczę, ty skaczesz.
Uciekaj – wyszeptał, zaciskając powieki. Gdy ponownie je otworzył, Griseldy już nie było. 

Książka rozpoczyna się retrospekcją z perspektywy Holdena i opowiada właśnie o chwili, w której on i Griselda byli bliscy wolności. Po prologu następuje czas teraźniejszy powieści, czyli czytamy o losach dorosłej już Griseldy, dziesięć lat później.

Griselda nigdy nie pogodziła się ze świadomością, że zostawiła Holdena nad rzeką Shanendoah i uciekła bez niego. Obiecała sobie, że kiedyś go odnajdzie, albo dowie się przyjemniej, co się z nim stało. Nie chcę spoilerować, więc pozostawię resztę dla siebie, ponieważ każdy szczegół, który bym Wam zdradziła, prawdopodobnie zepsułby Wam najpiękniejszą podróż z bohaterami tejże powieści. 

Dlaczego uważam, że "Nigdy nie pozwolę ci odejść" jest najpiękniejszą powieścią? Już Wam tłumaczę. 

Jeśli czytaliście kiedykolwiek popularne książki Colleen Hoover takie, jak: Maybe someday czy Ugly love, zapewniam, że recenzowana pozycja bije je na głowę. Dlaczego? 

"Nigdy nie pozwolę ci odejść" nie należy do łatwych i lekkich książek, zdecydowanie nie. Znajdziemy w niej syndrom sztokholmski, nieco inny niż do tej pory mieliśmy okazję czytać w powieściach. Zmierzymy się z odrzuceniem, ogromnym bólem w zastraszających ilościach, poświęceniem wobec innego człowieka i dążeniem do wyzdrowienia oraz będziemy świadkami nieustającej walki o lepsze życie. Niestety także doświadczymy bólu fizycznego i niewyobrażalnej miłości, która jako jedyny czynnik trzymała głównych bohaterów przy życiu w czasie, gdy byli przetrzymywani i przez długie lata, kiedy żyli osamotnieni z dala od siebie, sądząc, że jedno z nich nie żyje.


Kochała go głęboko i wyjątkowo, jakby Bóg stworzył w niebie jedno serce i rozdzielił je pomiędzy ciałem Holdena oraz jej, skazując ją na niekończońce się pragnienie bycia z nim lub niepełne życie bez niego. 

Powieść przeplatana jest retrospekcjami z czasów, kiedy trzynastoletni bohaterowie byli w rodzinnej zastępczej, a później zostali porwani, co daje nam cały, dokładny obraz tego, co wydarzyło się przed uprowadzeniem Griseldy i Holdena oraz to, co działo się, gdy już byli w rękach kata. Książka napisana została z dwóch perspektyw i poprowadzona narracją trzecioosobową. W mojej ocenie ten zabieg wyszedł wyśmienicie i nie mam się tu, do czego doczepić. 

Teraz skupię się na głównym wątku, jakim jest oczywiście miłość między bohaterami, a jest ona naprawdę przedstawiona w bardzo piękny i bolesny sposób. Postacie główne oprócz swojej miłości do siebie, nie miały nic. Kompletnie nic. Holden i Griselda byli zdani tylko na siebie, uczucie, które zrodziło się między nimi, pozwoliło im przeżyć najgorszy koszmar życia, scaliło ich ciała i dusze ze sobą po wsze czasy. Przetrzymywani i bici, nigdy się nie poddali, mieli siebie i to było ich motorem napędowym. W ciemnej piwnicy złożyli sobie wiele obietnic i obiecali, że zawsze będą trzymać się razem. Więc, gdy w dniu ucieczki jedno z nich wyrwało się ze szponów szalonego Fostera, a drugie w nich pozostało, coś się skończyło. I nie była to miłość. Holden żył dziesięć lat w przekonaniu, że Griselda nie żyje. Ona zaś miała nadzieję – że mimo iż po ucieczce policja nie zdołała znaleźć Fostera i Holdena – odnaleźć chłopca, którego darzyła tak silnym uczuciem, że nie była w stanie normalnie funkcjonować, przez co wplątała się w związek z Jonahem, facetem zdrowo popieprzonym, który ją bił, poniewierał i poniżał. Griselda pomimo tego żyła, choć w środku była doszczętnie martwa. Żyła miłością i nadzieją, że pewnego dnia uda jej się odnaleźć Holdena.


W życiu każdego człowieka istnieje taki rodzaj bólu  że gdy go doświadczamy, jesteśmy zdziwieni aż do szpiku kości, że nas nie zabił. Mamy wrażenie, że powinien nas zabić; że nasze serca przestały bić, płuca przestały oddychać, a oczy przestały widzieć. Wszystko powinno się po prostu... zatrzymać. Z bólem tak głębokim i żalem tak wielkim, nie powinno się utrzymać przy życiu. 

Chciałam nie zdradzać zbyt wiele, ale i tak to zrobiłam. Nie ważne, co napiszę, będzie to spoilerem, więc skupię się teraz na swoich wrażenia. 
Cóż, wrażenia są – WOW! 

Książka od pierwszych akapitów ocieka emocjami i dreszczem grozy. Wzbudza tak wiele emocji szczególnie tych skrajnych, że serce pęka, boli i chce wyrwać się z piersi. Taką książkę naprawdę trudno jest znaleźć, ponieważ "Nigdy nie pozwolę ci odejść" jest zbudowana od samych fundamentów po dach, nic w tej powieści nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma swoje znaczenie, dzieje się według określonego celu i ściska serce. Od początku do samego końca serducho raz wykręca się z bólu, raz puchnie, łzy początkowo stają w oczach, by później lecieć nieustannie po policzkach. Holden i Griselda to bohaterowie, których kocha się całym swoim czytelniczym sercem. Żyje się z nimi, cierpi, płacze i przeżywa rozterki. Dopinguje, w pełni rozumie i cholernie się im współczuje.

Każdą cząstką swojego ciała, swojej duszy i serca, czułam jak bardzo, jak niewyobrażalnie mocno Holden kocha Griselde, a Griselda kocha Holdena. Śniłam w nocy o wydarzeniach z książki, co jeszcze bardziej przybliżyło mnie do bohaterów i miałam wrażenie, że jestem z nimi na kartach powieści. 

"Nigdy nie pozwolę ci odejść" spod pióra Katy Regnery, uświadomiła mi jedną najistotniejszą rzecz, mianowicie to, że miłość jest głównym motorem napędowym w życiu. Wszystko, co robimy, jest walką w imię miłości, do drugiej osoby, do rodzica, do rodzeństwa, do dzieci. Miłość powoduje, że przekładamy swoje szczęście nad czyjeś, że osoba, którą kochamy szczerą, bezinteresowną miłością, taką, o której mowa w 1 liście do Koryntian z Bibli Tysiąclecia, godna jest wielu poświęceń i walki, bo życie rzuca nieustannie pod nogi kłody i trzeba walczyć o swoją miłość, o ludzi, których się kocha i nie pozwolić im odejść, tak jak Holden nie pozwolił odejść Griseldzie.
W książce jesteśmy świadkami także przemiany bohaterów, ich sposobu myślenia i rozumowania. 

Tak wiele chciałam napisać w tej recenzji, wczoraj jeszcze miałam jej fragment w głowie, ale wyszło inaczej, niż to miałam w planach. Emocje ciągle we mnie buzują, żyją, a łzy suną po mych policzkach i ciągle gubię wątek. Wybaczcie... Będę tęsknić za bohaterami i jest mi strasznie smutno, że jestem już po ich historii, ale pewnie jeszcze do niej wrócę. 

Więc tak, "Nigdy nie pozwolę ci odejść" to powieść, którą trzeba przeczytać, trzeba ją przeżyć na swój własny sposób, a potem zatrzymać się w codziennym pędzie i zastanowić się nad tym, co warte jest naszej walki, bo ja już to wiem. Będę walczyć o swoją miłość. 




Za możliwość przeczytania książki, dziękuję 



Samanta Louis 

2 Komentarze

  1. Książka bardzo mnie ciekawi od momentu zapowiedzi, ale muszę jeszcze nadrobić pierwszą część. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczaczki, książka naprawdę mega mnie kusi, ale że zawiodłam się na pierwszym tomie z serii o współczesnych baśniach, czyli "Weteranie", wciąż mam jakieś uprzedzenia, że i ta pozycja mnie zawiedzie, a tego bym nie chciała, gdyż ma mnóstwo dobrych opinii. Mimo wszystko po tej polecajce chyba zaryzykuję. :D /Aga

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)