"Uwięziony krzyk" Anna Naskręt. Prawdziwa historia. Wydawnictwo Muza.

Czułam się... nawet nie potrafię tego opisać. Jak nieczłowiek, poszanowania brak. Jakbym trafiła do więzienia z amerykańskich filmów lub do izby wytrzeźwień. 


Uwięziony krzyk. Anna Naskręt.


Byłam młodą matką, zdrową osobą, pełną energii, która miała plany i marzenia na przyszłość. Wkrótce po rozpoczęciu samodzielnego życia przeszłam udar mózgu. W jednej chwili mój świat się zawalił. Zostałam całkowicie sparaliżowana i zamknięta we własnym ciele. Bez możliwości kontaktu ze światem, choć w nieruchomym ciele wciąż działał sprawny mózg.
Uwięziony krzyk to moja opowieść o człowieczeństwie, kobiecości i psychice. O bezkresnej beznadziei, której nie dałam się pochłonąć, a także o małych sukcesach, mojej nieustannej ochocie na życie i radości z tego, co mam.
W najstraszniejszych chwilach rodzice i siostry opiekowali się mną jak niemowlęciem. Czas płynął powolutku… Minęło wiele lat, zanim znowu stanęłam na własnych nogach.  Później pojawiła się miłość.
To książka o potyczkach z losem, skrajnych emocjach i codziennych zmaganiach osoby niepełnosprawnej, która mimo choroby chce normalnie żyć.
To także historia mojego osobistego, największego w życiu zwycięstwa. 




Recenzja "Uwięziony krzyk"



Kiedy dostałam propozycję recenzji tej książki, nie zastanawiałam się ani chwili nad tym, czy na pewno chcę przeczytać historię autorki o jej zmaganiach z chorobą. Czasem mam tak, że przeczytam opis książki i wiem, że będzie to strzał w dziesiątkę, że będę usatysfakcjonowana lekturą, więc biorę, mimo iż obiecuję sobie od tygodni, że muszę przystopować. Z "Uwięziony krzyk" było nieco inaczej, ponieważ to nie jest literacka powieść, która miała dostarczyć mi wrażeń i innych czytelniczych emocji, jakie serwuje nam powieściopisarz. To historia napisana przez życie, los, który dla Pani Anny okazał się brutalny. Autorka napisała tę książkę tylko dlatego, że chce nam wszystkim uświadomić, czym naprawdę jest udar mózgu i jak czuje się człowiek dotknięty jego szponami.

Książka jest dogłębnie szokująca pod wieloma względami. Rozpoczyna się opowieścią o życiu, jakie wiodła Pani Ania, zanim zachorowała. Potem książka skupia się na walce z chorobą, trwającą do dziś.

Nie jest to łatwa książka, ponieważ zawiera całe morze bólu, samotności i pogardy, ale zawiera między wersami wiele życiowych prawd, uświadamia przede wszystkim to, że dzisiaj jesteś, a jutro może Cię nie być i to nieważne, jak wysoko pniesz się w górę na piedestale. Dzisiaj biegasz, chodzisz, mówisz, nie doceniasz tego, co masz, przejmujesz się błahymi, nic nieznaczącymi problemami, ale jutro może się okazać, że to, co dzisiaj wydaje Ci się katastrofą życiową, nie będzie mieć znaczenia, bo nie będziesz nawet w stanie ruszyć ręką, ba, palcem.
Książka zwraca także uwagę na traktowanie przez społeczeństwo osób dotkniętych m.in. udarem. Przykro jest to czytać, bo na co dzień nie rozmyślamy nad tym, nie zastanawiamy się, jak sąsiadka, która jeździ na wózku i dziwnie wygląda, czuje się sama ze sobą, zależna od innych, gdy jej dusza jest zdrowa, ale ciało chore.

Z całego serca gratuluję Pani Ani wytrwałości, cierpliwości i siły. Dziękuję, za to, że zdecydowała się napisać tę książkę. Gdy moje dzieci będą na tyle duże, by mogły pojąć jej przesłanie, na pewno podsunę im ją pod nos, bo tak strasznie mnie denerwuje fakt, że dzieci, młodzież i oczywiście dorośli nie doceniają tego, co mają.

"Uwięziony krzyk" byłby idealną lekturą szkolną. Dlaczego i skąd w ogóle ten pomysł? Przeczytajcie, a sami zrozumiecie. Każdy, kto ma w sobie empatię i miłość do drugiego człowieka, zrozumie, dlaczego tak uważam.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu


Samanta Louis, autorka powieści "Zła miłość" i "Breaking rules. Gra rozpoczęta"

1 Komentarze

  1. ta książka znajduje się na mojej liście Oddam duszę, by zdobyć, więc chyba więcej nie muszę pisać.

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)