Maybe Someday, Colleen Hoover. Powieść o rozdartym sercu, muzyce i pięknej miłości.

Maybe Someday, Colleen Hoover



Staraliśmy się to zwalczyć, ale musieliśmy ulec, ponieważ nasze uczucia są o wiele silniejsze niż pożądanie. Z pożądaniem łatwo wygrać. Zwłaszcza gdy jego jedynym orężem jest wzajemny pociąg.


Maybe Someday, Colleen Hoover, recenzja. Lawendowa Czytelnia


Kiedy Sydney słucha, jak chłopak na balkonie gra na gitarze, nie zdaje sobie sprawy, że jego muzyka wywróci jej życie do góry nogami, a on sam poprzez granie wedrze się do jej serca, choć jego jest już zajęte.
Ridge ofiaruje Sydney dach nad głową w dniu jej urodzin, w dniu kiedy wyjawia jej, że jej chłopak i jej przyjaciółka ze sobą sypiają. Dziewczynie wali się świat i opuszcza wspólne mieszkanie, które dzieliła z Tori. Wprowadza się do mieszkania Ridge'a. Żadne z nich nie przypuszcza, że w najbliższym czasie doświadczą czegoś, czego nikt nigdy nie dozna. Przychodzi moment, w którym Syd zastanawia się czy “może kiedyś”  uda im się być razem, ale biorąc fakt, że na przeszkodzie stoi Maggie, dziewczyna Ridge'a poza którą nie widział świata, a wobec której jest lojalny i walczy z tym, co czuje do Sydney, łamie jej serce i dla dobra Maggie każe wyprowadzić się z jego mieszkania.


Odkąd się poznaliśmy, ani razu nie miałem wrażenia, że moja niepełnosprawność w ogóle jest niepełnosprawnością.


Maybe Someday to bardzo poruszająca historia dwojga ludzi, których połączyła miłość do muzyki i do nich samych. Powiedzieć, że to rollercoaster emocji i uczuć to jak nic nie powiedzieć, bo to prawdziwa jazda na emocjach. Nie umiem obrać w słowa tego, co przeżywałam czytając “Maybe Someday”.


[...] jeśli uważasz, że twoja miłość do Ridge'a wystarczy, żebyście się zeszli po śmierci Maggie, to jesteś w błędzie. Bo Maggie nie umiera, Sydney. Maggie żyje. I jej obecność będzie silniejsza niż miłość Ridge'a do ciebie.


Książki Colleen Hoover zawsze wywierały na mnie ogromnie wrażenie, wzbudzały całą gamę emocji i pozostawiały po sobie moralnego kaca oraz pustkę. Ale to, co zrobiła ze mną ta pozycja, jest nie do opisania. Przez trzy dni żyłam wraz z bohaterami, poczułam więź i ich miłość. Poczułam to, co czuł Ridge, kiedy próbował usłyszeć, jak Sydney śpiewa jego piosenki, jak śpiewa to, co razem stworzyli. Autorka zawsze urzeka mnie swoimi pomysłami i sposobem grania na uczuciach czytelnika i bohaterów. W Maybe Someday przeszła samą siebie i wiem, że to najlepsza jej książka i ląduje u mnie na liście pod numerem jeden wraz z Ugly Love, choć ze względu na niesamowicie wykreowaną postać Ridge'a, jestem skłonna pozostawić ją na pierwszym miejscu bez egzekwo z Ugly Love.


W mieszkaniu panuje całkowita cisza. Jedyne, co wszyscy słyszymy, to utrzymujący się odgłos pękania serca Maggie.


Colleen Hoover mimo że posługuje się znanym sobie schematem, każda kolejna jej książka, którą czytam, jest wyjątkowa, ma innych bohaterów, inne problemy, ale tak samo łamie serce, wydusza łzy i wodzi za nos. A ja to kocham w książkach, tego oczekuję, aby od pierwszej, no dobra może drugiej lub trzeciej strony wiedzieć, że to będzie kolejna powieść, jaka wzbudzi we mnie skrajne emocje. Za to najbardziej kocham pióro i umysł autorki. Dlatego też, gdy zaopatrzam się w kolejną od niej pozycje, zostawiam ją na później, a dokładnie na czytelniczego i pisarskiego dołka, bo gdy dopada mnie taki stan, Hoover bezpretensjonalnie mnie z niego wyciąga.


– Nie chcę się z nią żegnać, skoro tak naprawdę wcale nie chcę, żeby dochodziła.


I tak oto Ridge stał się moim książkowy mężem numer 1 na chwilę obecną :)
Ponadto książka jest wyjątkowa również dlatego, że bohaterowie piszą wspólnie piosenki. Początkowo Sydney przekazuje Ridge'owi swoje teksty, jakie napisała podczas słuchania jego akordów na balkonie, a kiedy się do niego wprowadza, zaczynają pracować nad kolejnymi tekstami, co w rezultacie ich do siebie zbliża i tym samym Sydney pomaga odblokować się Ridge'owi. Więcej zdradzać nie będę, bo po prostu trzeba przeczytać i przeżyć całą sobą.

Ja zakochałam się w książkę bezgranicznie i wspomnę jeszcze tylko o tym, że każda piosenka, która została napisana przez bohaterów istnieje naprawdę i można posłuchać ich na stronie https://maybesomedaysoundtrack.com.

Z całego serducha swojego romantycznego polecam Wam tę pozycję, musicie ją przeczytać!

A teraz posłuchajcie przewodniej piosenki tej powieści.




Samanta Louis,
Lawendowa Czytelnia.

2 Komentarze

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)