W kierunku zachodzącego słońca, Halina Strzelecka




W kierunku zachodzącego słońca, opowiada o losach pięknej i inteligentnej Susany, której w życiu wiedzie się doskonale, choć w sprawach sercowych nie ma już takiej passy.
Rob, obecny partner Susany wyjeżdża do Afryki na 3 tygodnie. Zakochana i stęskniona Susana nie ma pojęcia, co tak naprawdę jej mężczyzna zamierza robić w Kenii. A zamierza bardzo wiele, przede wszystkim zaliczać piękne kobiety, a szczególnie te ciemnoskóre. Susana po wielu tygodniach od jego wyjazdu i braku częstego kontaktu zaczyna rozumieć, że Rob to zwykły dupek, który na nią nie zasługuje. W między czasie Susana zostaje przyjęta do pracy w banku. Jej szef oczarowany jej wyglądem i inteligencją zanadto dba o jej wyjazdy służbowe i zbyt często błądzi myślami w kierunku Susany. Oczywiście, gdziekolwiek Susana się nie pojawi jest podziwiania, wielbiona i pożerana wzrokiem. Wracając z służbowej podróży z Berlina, poznaje Williama, który to doszczętnie zakochuje się w Susanie, ale wpierw musi ją odnaleźć, żeby kontynuować z nią znajomość. Do kraju wraca Rob, nie przyjmuje on do wiadomości, że jego kochanie nie chce już mieć z nim nic wspólnego. Oczywiście Rob tak łatwo się nie podda.

Wątków w tej książce jest wiele, postaci także i nie jestem przekonana czy de facto przedstawienie ich głębiej ma większy sens. Ogólnie “W kierunku zachodzącego słońca” to powieść, myślę, dla starszej grupy czytelniczej, ponieważ język, jakim toczą się dialogi jest niemal arystokracki, przez co zabrakło mi jakiekolwiek realizmu. Książka jest tak słodka, że chyba bardziej być nie mogła, a zakończenie całkowicie niepotrzebne, ponieważ lepiej wypadłaby ta książka, gdyby gdzieś po drodze był dramat, ukazujący jakieś mroczne tajemnice z życia idealnej Susany, niż to, co serwuje autorka na końcu, bo jeśli już takie zakończenie wybrała, to mi zabrakło w nim fachlarzu emocji, w sumie jak w całej książce.

Mimo tego, co napisałam polecam przeczytać, jeśli jesteście zainteresowani, gdyż gusta są różne, a o nich się nie dyskutuje. Chciałabym napisać więcej o tej pozycji, ale nic więcej nie przychodzi mi na myśl, jak to, że karty książki urzekły mnie swoją fakturą. Przyjemne w dodatku i tak idealnie gładkie.


Za możliwość przeczytania książki, dziękuję 



Samanta Louis,
Lawendowa Czytelnia

4 Komentarze

  1. Mnie raczej ta książka nie kusi. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Arystokracki język mnie trochę odrzuca, nie wiem czy to odpowiednia dla mnie pozycja. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurka tak nie wiele, a tak dużo zarazem :) Może się jednak skusze za jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam mieszane uczucia względem tej książki, w każdym bądź razie jeszcze się zastanowię.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za odwiedziny i zachęcam do wyrażenia swojej opinii ;)